czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 5

Od razu przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne i interpunkcyjne. Mam nadzieję, że się wam spodoba :)

Rozdział 5

,,Całowanie: czyli jak to jest wiedzieć, że jedną krótką historią można zniszczyć człowiekowi życie”

08.07.2009r. Lakenwood
   Czternastoletnia, mała blondynka leżała na swoim łóżku z przymkniętymi oczami relaksując się po prawie całym dniu zabawy w lesie ze znajomymi. Było lato, a w Lakenwood zawszę w tą porę roku było niezwykle upalnie. Dziewczyna westchnęła i uśmiechnęła się na wspomnienia sprzed godziny.
   Nagle niczym strzała do jej pokoju przez okno wskoczył Louis Tomlinson. Największy przyjaciel blondynki zaczął niespokojnie przemieszczać się w tą i z powrotem po całym pokoju. Mag usiadła na łóżku i z nic nie rozumiejącą miną obserwowała poczynania przyjaciela. Chłopak zatrzymał się przed łóżkiem dziewczyny i popatrzył na nią wzrokiem szaleńca, wypuścił powietrze z ust, i położył się zwinięty w kulkę u stóp dziewczyny. Po jej minie można było wywnioskować, że nie ma pojęcia o co chodzi.
    -Hmm... Lou? Co ty robisz do cholery?! - wrzasnęła, a chłopak podniósł się do pozycji siedzącej.
    -Ta nowa dziewczyna co była dziś z nami... Ja ją zaprosiłem na spacer – chłopak patrzył na Margaret jakby właśnie przyznawał się do morderstwa, a dziewczyna nadal nic nie rozumiała.
    -Dobrze... W czym tkwi problem? - Mag z powrotem położyła się na łóżku, a Louis wtulił się w jej klatkę piersiową.
    -Ja się boję – w głosie bruneta było słychać wyraźny smutek
    -Czego się boisz Loui? -blondynka pogłaskała przyjaciela po głowie
    -Bo.. bo ja się nie umiem całować... - Margaret szybko podniosła się do pozycji siedzącej i wbiła wzrok w chłopaka.
    -Chcesz ją pocałować na pierwszej randce? -zachichotała – Wykorzystasz i porzucisz? - dziewczyna pokręciła głową na widok poważnej miny przyjaciela. -Naprawdę? - chłopak pokiwał głową. Maggie podrapała się po głowie – Jezu... - przetarła twarz rękami i spojrzała na chłopaka ponownie – Mogę cie nauczyć. - mina chłopaka była bezcenna
    -A-ale... Dobra, ale to nie będzie nic znaczyć – blondynka pokiwała głową i wstała z łóżka ciągnąc swojego najlepszego przyjaciela za rękę – gdzie ty idziesz?
    -Proszę cię... Przecież ani moi rodzice, ani twoi nie znają takiej zasady jak pukanie zanim się wejdzie. Chcesz by ktoś nas tak zobaczył? Nie dali by nam spokoju przez najbliższe trzydzieści lat
    -Niby racja - przyznał i razem z blondynką pobiegł do ich wspólnego domku na drzewie w lesie tuż za ich domami...


~~~Margaret~~~

    -Jak myślisz ile można wytrzymać tak bez powietrza? Jest duża możliwość, że to gra wstępna i będziemy mogły zaraz nagrać porno Margaret, wiesz? - Alison od dobrych dziesięciu minut psioczyła na parę obściskującą się na ławce naprzeciwko tej, na której właśnie siedziałyśmy.
    -Może ją połknie i będzie o jedną debilkę mniej – stwierdziłam patrząc w obrzydzeniem na liżącą się parę.
To może ja wam wszystko wytłumaczę. Jest sobota, Alex uznał, że najlepszą atrakcją będzie pójście do parku i powdychanie świeżego powietrza, lecz gdy usiedliśmy na ławce przygłup stwierdził, że fajnie by było zjeść pizzę na tej ławce, bo to podobno takie hipsterskie. Dopiero gdy odszedł razem z Alis dostrzegłyśmy tą „grę wstępną” na ławce naprzeciwko naszej, ale nie przesiądziemy się, po pierwsze dlatego, że już obstawiłyśmy zakłady ile jeszcze wytrzymają i kto pierwszy połknie drugą osobę, a po drugie nawet jakbyśmy usiadły ławkę dalej to Al nie zauważył by nas pewnie i zaczął płakać, że go porzuciłyśmy. I tak oto się stało, że wciąż oglądamy to porno dla ubogich, a najlepsze jest to, że to Louis i jego sukowata dziewczyna. Przynajmniej patrząc na to mogę stwierdzić, że jestem dobrą nauczycielką. Spojrzałam na Alison, która miała minę jakby zaraz miała zwymiotować i pogłaskałam ją po ramieniu. Ponownie odwróciłam głowę w stronę napalonych.
    -Kurwa! Masz przy sobie psie żarcie? - spytałam znów spoglądając na Ali. Dziewczyna popatrzyła się na mnie jakbym spadła z bambusa
    -Nie, czemu miałabym mieć?
    -Ta suka tu idzie, myślałam że coś wywąchała. - syknęłam patrząc na bogów naszej szkoły idących w naszym kierunku. Ashley Cublen spojrzała na mnie kpiąco.
    -Co Rose? Patrzycie się na nas od dobrych dziesięciu minut, zazdrościsz? Ty pewnie razem ze swoją przyjaciółeczką nigdy nawet się nie całowałyście – uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na biednego Tomlinsona, który chyba doskonale pamiętał pewne wydarzenie sprzed czterech lat. Bał się. Co za cudowne uczucie wiedzieć, że jedna mała rzecz może tak pogrążyć człowieka. Czuję, że mam władze. Spojrzałam na Alis, która powstrzymywała się od śmiechu. Wiedziała o co chodzi.
    -Tak ja i Alison jesteśmy cholernie zazdrosne, ale tak szczerze to marzę tylko o jednych ustach – westchnęłam i spojrzałam na moją przyjaciółkę gładząc ją po policzku. Brunetka uśmiechnęła się chytrze i cmoknęła mnie delikatnie w usta
    -Takie ponętne... - szepnęła i objęła mnie ramieniem. Ich miny- bezcenne
    -Jesteście jakieś nienormalne – Louis zaczął kręcić głową z miną nr 569 czyli ,,jestem lepszy i fajniejszy frajerzy”
    -Przynajmniej mają ten zaszczyt i ja je lubię Louisie – wszyscy odwróciliśmy wzrok w stronę odchodzącego głosy i zobaczyliśmy Alexa idącego w naszą stronę w ogromnym pudłem pizzy. W oczach Louisa było widać lekki strach, ale co się dziwić. Alex był ogromny i gdy dowiedział się jak Louis mnie potraktował to sobie z nim poważnie ,,pogadał”
    -Alex... - głupek Tomlinson po dłuższej chwili odezwał się – nie moja wina, że twoja wspaniałomyślna kuzynka razem z psiapsiółka wgapiają się we mnie i moją dziewczynę. Trochę prywatności wariatki! - wykrzyknął, ale moment...
    -Chcecie prywatności to idźcie do sypialni pokraki! To było prawie porno! Myślałam, że zaraz się zhaftuję – wrzasnęłam. Już chciałam się rzucić na Tomlinsona, ale silne ramiona mojego kuzyna powstrzymały mnie
    -Pff.. Po prostu jesteście zazdrosne – prychnęła Ashley i pociągnęła swojego chłopaka z powrotem w kierunku ich ławko-sypialni. Alex mnie puścił, ale to chyba nie był taki dobry pomysł... Szybko otworzyłam pudełko z pizzą, wyciągnęłam jeden z kawałków pizzy grubo posmarowany sosem czosnkowym i żeby mieć lepszy środek ciężkości poprawiłam tą warstwę sosu jeszcze keczupem. Wzięłam zamach niczym zawodnik baseballa, który rzuca piłką i trafiłam prosto w głowę Louisa. Pizza zsunęła się po jego nienagannie ułożonych włosach, które po zderzeniu z jedzeniem już nie były tak nienaganne, a następnie po jego twarzy zostawiając po sobie krwawy czosnkowo-keczupowy ślad. Ups
    -Margaret Rose! - wrzasnął – Jeszcze się zemszczę- rzucił na odchodne i razem ze swoją dziewczyną opuścili park. Przybiłam piątkę z Alison i zaczęłyśmy pocieszać Alexa leżącego na ziemi, który lamentował nad ,,tym biednym kawałkiem pizzy, który zamiast spełnić swoje przeznaczenie i mnie uszczęśliwić zniszczył jakiemuś dupkowi fryzurę” 

~~~~

   -Maggie... - Alison zamruczała mi do ucha i wcisnęła się między mnie a Alexa siedzących na kanapie. Oglądaliśmy bajki dla dzieci i krzyczeliśmy na Dorę, która nieumiejętnie szukała domu dla małpki, i uczyła nas hiszpańskiego. -Margaret słuchaj mnie dzidko - zirytowana Alis trzepnęła mnie w ramię.
   -Czego potrzebujesz Al? - Alex i Alison odwrócili głowy w moim kierunku - Al w wersji żeńskiej Alex - to wkurzające, że ich imiona mają te same zdrobnienia
   -Zbudujmy domek na drzewie! - wrzasnęła Alis i podskoczyła do góry lądując tyłkiem na ziemi. Jak ona to zrobiła? Nie pytajcie, bo nie umiem tego wytłumaczyć.
   -Nie.. Jak ostatnio to z Mag robiliśmy to trafiliśmy na ostry dyżur - westchnął Alex i ponownie spojrzał na telewizor. Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie lekarzy i igieł. - A może pobawmy się w salon piękności! - Chłopak zaklaskał w dłonie i wstał równocześnie zasłaniając nam telewizor. Spojrzałyśmy na mojego kuzyna z miną, która powinna uświadomić chłopaka, że chyba go pojebało, ale niestety tak się nie stało. - Margaret widzę cię w mocnym różu, a ty Alison powinnaś zrobić sobie kolorowe ombre... Zdecydowanie tak - zatarł ręce i podwinął rękawy
   -Alex chyba głupszego pomysłu... Ej, ale to wcale nie jest takie głupie - Alison popatrzyła na mnie zdziwiona i znowu na Alexa - Margaret on chyba doznał objawienia - zaśmiałam się
   -On czasem tak ma, ale to faktycznie jest fajny pomysł. Alex chcesz nam przefarbować włosy?- spojrzałam na kuzyna i dostrzegłam błysk w jego oku
   -To jedziemy po farby dziewczęta

~~~

   -Are you gonna stay the night?! - Śpiewający. Alex. To. Zło.
   -So call me maybe! - Alison i mój kuzyn postanowili, że będą przez godzinną drogę śpiewać mix piosenek z ostatnich kilku lat, a jak się okazuję ani jedno, ani drugie nie znają całego tekstu dobrze. Ale to nie jest najgorsze... Najgorsze jest to, że jeszcze nie ruszyliśmy!
   -Alex! Alison! Ja wiem, że śpiewanie to wasza pasja, ale przynajmniej odpal samochód Alex!

~~ Dwie i pół godziny później ~~

   -Alex muszę ci przyznać, że to umiesz robić - westchnęła Alis przeglądając się w lusterku wiszącym nad umywalką w mojej łazience. Stylista Alex postanowił razem z brunetką, że tylko mocno rozjaśni jej końcówki. Jest słaba, ja mam teraz na głowie mocny odcień różu. Już jako dziecko chciałam mieć kolorowe włosy i kiedyś Louis razem z Alexem obiecali mi, że kiedyś będę takie miała, i, że to oni będą mieli na to duży wpływ. Mój kuzyn dotrzymał obietnicy, ale niestety, lub stety, Tomlinson nie. Podeszłam do Alison i ponownie spojrzałam na jej włosy.
Wyglądała słodko.
   -Wiecie, że nie mamy niczego jadalnego w lodówce? - westchnęłam wpatrując się w swoje odbicie. Alex odkaszlnął i usiadł w wannie. Chyba chciał być jak Ke$ha.
   -Ja się w to nie mieszam. Byłem dziś fryzjerem, dostarczycielem pizzy i kierowcą. Wy idziecie po żarcie- Alis jęknęła i przeczesała ręką włosy
   -Mag idziemy? - pokiwałam głową i poszłam do mojego pokoju po pieniądze, które zostawili mi rodzice. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam panów głupiego i głupszego, który robili niewyobrażalny syf w sypialni Tomlinsona. Naprawdę tam był okropny bajzel! Większy niż u mnie w pokoju po wieczorze, w którym razem z Alison i Alexem postanowiliśmy spalić tą dziwną herbatę z Meksyku.
   -Alison przebiorę się i czekam przy drzwiach! - zawołałam i podbiegłam do garderoby szybko wyciągnęłam pierwsze lepsze spodnie i bluzkę jakie znalazłam. Zbiegłam po schodach i w czasie czekania na Alis założyłam buty na obcasie by chociaż w taki sposób dodać sobie parę centymetrów wzrostu. Gdy moja przyjaciółka zeszła wreszcie na dół, wzięłyśmy kurtki i wybiegłyśmy z domu. Dreptałyśmy środkiem ulicy i podziwiałyśmy Lakenwood jesienią. Nie było nawet aż tak zimno. Mieszkałyśmy naprawdę w małym miasteczku. Każdy tutaj znał każdego. Mieliśmy trzy sklepy spożywcze, piekarnie, lodziarnie, bibliotekę i basen. Jeśli ktoś miał ochotę na więcej wrażeń to musiałby przeżyć wielką przygodę i pojechać do następnego miasta oddalonego dwadzieścia minut drogi. Dookoła miasta były lasy, jeziora i więcej lasów. Przed nami już widziałam średnich rozmiarów sklep spożywczy. Alison otworzyła drzwi i przypuściła mnie. Wzięłam duży koszyk na kółkach i wskoczyłam do środka. Zawsze gdy byłyśmy we dwie na zakupach to tak robiłam. Alison mówiła, że czuję się wtedy jak mama i śmiała się jak wariatka. Dziewczyna zaczęła pchać wózek w wskazanym przeze mnie kierunku, a ja wrzucałam wszystkie potrzebne produkty na siebie.

   -PI PI PI PI! - Alison zaczęła się wydzierać. Odwróciłam głowę i przed nami zobaczyłam rozpędzony wózek jadący prosto na nas, którym prowadziło dwóch idiotów. Jezu ja za chwilę zginę!! BUM! To bolało! Dwóch zdezorientowanych chłopaków leżało na ziemi, a niedaleko nich moja przyjaciółka. Ja za to w pewien sposób wyszłam bez szwanku, ale tylko w pewien sposób. Wszystkie puszki, mrożone pizzę i inne ciężkie przedmioty leżące na mnie w skutek kolizji podskoczyły do góry, a biedna ja zaliczyłam serię ciosów od przedmiotów martwych. Alis podciągnęła się na wózku i wstała patrząc złowieszczo na Harry'ego i Louisa.
   -Którego mam zabić pierwszego patafiany?! - wrzasnęła mocno wkurzona dziewczyna.
   -Dlaczego masz nas niby zabijać?! To wy na nas wjechałyście! - Styles szybko podniósł się z ziemi i podszedł do Alison. Kłócąca się para w dziwnych okolicznościach znalazła się koło bagietek i dalej krzyczeli na siebie nawzajem. Chyba trzeba się ty zająć, są dzisiaj obydwoje wkurzeni na siebie nawzajem. Spojrzałam na Tomlinsona, który podniósł się z podłogi z zaczął masować sobie tyłek. Westchnęłam patrząc na wszystkie produkty leżące na mnie i zaczęłam je przekładać tak aby zdołać wyjść z tej metalowej pułapki.
   -Masz różowe włosy... Miałaś blond - spojrzałam w górę i dostrzegłam Louisa patrzącego oskarżycielsko na moje różowe kosmyki.
   -Alex mi przefarbował - odpowiedziałam i odłożyłam kolejną puszkę na bok. Wow mogę już ruszać nogą! Spojrzałam na Alis i Harry'ego. Okładali się bagietkami. Fajnie.
   -Ja ci miałem przefarbować włosy... - chłopak westchnął. Zastygłam.
   -Ale znalazłeś sobie fajniejszych znajomych, którym nie trzeba farbować włosów na różowo - warknęłam i odkopałam drugą nogę. Nie jestem pewna, ale chłopak chyba westchnął.
   -Pomogę ci - zaoferował. Złapał mnie tali i wyciągnął w koszyka. Nawet w szpilkach byłam od niego niższa. Cholera chyba zaczne chodzić na szczudłach!
   -Alison już cię ratuję! - Zawołałam i pobiegłam w stronę walki na bagietki. Chwyciłam ogromną czosnkową bułę i trzepnęłam napastnika Alison w głowę tak mocno jak tylko umiałam. Chłopak zachwiał się, ale nie upadł. To trochę dziwne, że w ogóle się zachwiał... Przecież ja go uderzyłam bułką!
   -Harry! Uratuje cię kochanie! - Tomlinson także chwycił bagietkę i zaczął nią machać na oślep.
   -Spadaj na drzewo Louis! Nikt cię tu nie potrzebuję! - wrzasnęłam i rzuciłam w chłopaka paczką mąki... To chyba nie był za mądry pomysł ponieważ biały proszek wysypał się i cała nasza czwórka stała się biała. Tak, to zdecydowanie był zły pomysł.
   -Ty wredna, różowo-włosa małpo! - wykrzyknął Styles trzęsąc głową - Dopadnę cię jesz... - nie zdążył dokończyć, ponieważ dostał pomidorem prosto w twarz od Alison. To zapowiada się coraz ciekawiej... - Alison Walker!! To był cios poniżej pasa! -wrzasnął chłopak. Był cały czerwony, nie jestem pewna czy to przez pomidora czy ze złości. 
   -Wcale nie poniżej pasa! Głowa jest o wiele wyżej! -krzyknęła brunetka i chwyciła za banana 
   -Odłóż tego banana wariatko! -Wzięłam kiść winogron i zaczęłam rzucać w Harry'ego. Louis nadal stał w tym samym miejscu od momentu, w którym rzuciłam w niego mąką. Był biały jak bałwan... Którym swoją drogą był. Odwróciłam się gwałtownie słysząc wielki huk i zobaczyłam Tomlinsona z beczką kiszonych ogórków nad głową. Niestety los sprawił, że jego wielka broń wylała się na niego... i na mnie. Super, tak bardzo się cieszę. Chwyciłam sos pomidorowy, z prędkością światła podbiegłam do chłopaka i wylałam mu zawartość puszki na głowę. Niestety po raz kolejny los... albo moja głupota sprawiły, że poślizgnęłam się na mieszance wody z ogórków i przecieru pomidorowego, i upadłam na Tomlinsona. Oboje leżeliśmy na ziemi, ja na nim. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie wykożystała sytuacji. Owinęłam ręce wokół szyi chłopaka i zaczęliśmy uprawiać mini zapasy w pomidorowo ogórkowym sosie. Nie wiadomo jak i z kąd, ale po chwili byliśmy cali w soli, mące, pomidorach i wszystkich innym co było w tym sklepie. Harry i Alison nie wyglądali wcale lepiej. 
   Po około trzydziestu minutach walki w akcje wkroczyła właścicielka sklepu, która, na szczęście, słynęła z łagodności. Jednak jak się okazało, chciała najpierw żeby ktoś nas odebrał z miejsca zbrodni. Nawet to, że za wszystko zapłaciliśmy jej nie przekonało. Rodzice Alison razem z rodzicami Harry'ego pojechali na długi weekend nad jezioro i właśnie dlatego na pomoc przyszedł Alex, a także po chłopaków Niall Horan. 
   -Jak myślisz Niall? Chyba musimy wyciągnąć jakieś metody wychowawcze -mój kuzyn objął Horana ramieniem i obaj się zaśmiali. Obydwaj postanowili, że najlepiej będzie jeśli dadzą nam trochę czasu na przemyślenie swoich okropnych czynów i odebrali nas po godzinie, chciaż doszli by to tego sklepu w mniej więcej pięć minut. 
   -Alex myślę, że to niezwykle dobry pomysł! Niech zbudują wigwam zgody w lesie i spędzą tam 24 godziny! -wykrzyknął uradowany i razem z moim kuzynem przybili sobie piątkę.
   -Chyba sobie żartujecie! Ona prawie mnie zabiła bagietką! Nie mam zamiaru spędzić ani z Walker, ani z Rose 24 godzin w jakimś durnym wigwamie zgody! -wrzasnął Styles i ponownie zatrzął głową, a z jego włosów wydobył się biały pył. 
   -Dwadzieścia cztery godziny siedzenia, ale jeszcze musicie zbudować ten wigwam -westchnął Alex -Ale i tak to zrobicie. Idealnie się składa, bo przecież w poniedziałek jest święto i macie wolne od szkoły! - krzyknął ucieszony
   -Ale... 
   -Nie ma żadnego ale! Wiecie ile cudownego jedzenia zmarnowaliście?! - wykrzyknął farbowany blondyn, był chyba naprawdę mocno zżyty z jedzeniem -Dużo, jakbyście się nie zorientowali. Nie ma dyskusji, jutro o 9:03 spotkacie się na polanie w lesie za domem Louisa i Margaret, a potem zbudujecie wigwam zgody. I przeżyjecie w nim 24 godziny! Ja i Alex będziemy was obserwować. 

~~~Louis~~~

Szliśmy teraz we czwórkę za tymi dwoma idiotami, którzy omawiali plany jutrzejszego budowania wigwamu zgody. Margaret i Alison szły kawałek przed nami. Dlaczego Mag przefarbowała włosy na różowa akurat teraz? To ja je miałem jej przefarbować! Cholera znowu jestem zazdrosny o tą jej nową przyjaciółkę... Ona cię nienawidzi i ty Louis też jej nienawidzisz nie pamiętasz?! Gadam sam ze sobą... cudownie. Pamiętaj ty nienawidzisz Margaret, ona nienawidzi ciebie, ty nienawidzisz Margaret, ona nienawidzi ciebie... Ładnie jej w różowym... NIENAWIDZICIE SIĘ LOUIS!



Lekcja na dziś jest prosta. Nie wszystkie zmiany są dobre, ale niektóre są odjazdowe i mogą perfekcyjnie wbić nóż w serce. Nie każda wojna na jedzenie kończy się dobrze i nie każda miła staruszka ze spożywczaka pójdzie na piękne oczy...
   
~~~~~~ 

No i jest rozdział!
Po PRAWIE miesiącu przerwy... prawie, bo został mi jeden dzień hahah
Dedukuję ten rozdział dwóm cudownym dziewczynom Fay z bloga, którego sam skrót nazwy jest dłuższy niż cała moja - YGTGTOFAH, a także Charlie TH która przypomniała mi o tym, że muszę ten rozdział napisać.
Jak wam się podoba rozdział?
Następny mam nadzieję, że pojawi się za góra dwa tygodnie, a może nawet tydzień ;)
CZYTASZ= KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ
Jagoda
  


13 komentarzy:

  1. Boskie! Boskie! Boskie! Kochaaam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej chciałabym Ci przypomnieć, że ja też przypomniałam Ci, że ten rozdział trzeba napisać. Tak wiem, sama wyznają zasadę 'A poczekam, może w końcu rozdział sam się napisze' ale cicho.
    W każdym razie przez Wielkanoc masz mi napisać rozdział bo inaczej masz wpier... no wiesz, w ryj XD
    Weny, weny życzę (:

    ~ Twa jedyna i niepowtarzalna panna Adrianna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież masz dedykacje marudo xD ty też masz napisac rozdział pamiętaj

      Usuń
    2. Cicho.
      Po prostu piszę kryminał i za bardzo wczuwam się w mych bohaterów - stąd pojawiają się u mnie pewne socjopatyczne zachowania, jakkolwiek skomplikowanie to brzmi. Po prostu wymyślanie genialnej zbrodni polegającej na zbiorowym samobójstwie i połączenie jakimś jednym faktem wszystkich ofiar nie idzie mi dobrze kiedy wykonuję taką rutynową czynność jak mycie naczyń. Zechciej mi wybaczyć XD
      Dobra, koniec pierdolenia o mojej i tak już zrytej i nie dającej się uratować psychice - powiedz Louisowi żeby spinał dupę co już drugi rozdział pod rząd jego perspektywa jest wyjątkowo marnie krótka.

      ~ Fay

      Usuń
    3. Buahahahah taki jest mój cel!

      Usuń
  3. Ok.... Myślałam, że zejdę ze śmiechu przy akcji pt. ,, Jedziemy na zakupy i przy okazji pobijemy się jedzeniem'' :D To było coś... W życiu nie wpadłabym na taki pomysł :)
    Czyżby Louuuuis powoli się opamiętywał? Byłoby miło xD
    Ahhh i dziękuję za dedyk ;)
    I zapraszam do siebie na next, a ja już czekam na następną część :D
    http://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/04/chapter-xii.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/04/chapter-xiii.html
      :)

      Usuń
    2. Boooo! :D Bo kilkudniowej zaćmie wpadam z nowym odcinkiem :P
      http://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/04/chapter-xiv.html

      Usuń
    3. I to znowu ja! :D
      http://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/04/chapter-xv.html
      P.S. Coś widzę, że chyba krucho idzie z nowym odcinkiem... :(

      Usuń
    4. http://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/05/chapter-xvi.html

      Usuń
    5. http://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/05/chapter-xvii_7.html
      I jak to robię? Sama nie wiem, jeśli mogę być szczera xD :D

      Usuń