Wigwam zgody?
09.04.2006r.
-Udało
im się, zbudowali ten domek. I nawet nie wylądowali w szpitalu! -
uradowana dziewczynka popatrzyła na duży domek na drzewie i
szturchnęła swojego towarzysza w ramie
-No, nawet nie było krwi! - oboje wybuchli śmiechem
Margaret
Rose i Louis Tomlinson podbiegli do drzewa, na którym została
zbudowana ich forteca i wspięli się na górę.
-Ten
domek jest super - westchnął chłopak i spojrzał na swoją
przyjaciółkę - Maggie obiecaj mi, że zawsze gdy będziesz smutna
lub zła przyjdziesz tutaj i pomyślisz o nas - dziewczynka
uśmiechnęła się
-Zgoda, ale pod warunkiem, że ty tez będziesz tak robić
-Zgoda.
Kto pierwszy w moim pokoju dostaje lody! - wykrzyknął i oboje
rzucili się w stronę wyjścia.
Oczywiście
w czasie wyścigu Margaret się potknęła złamała nogę zresztą
tak samo jak jej towarzysz parę metrów dalej...
Za oknem po raz kolejny zagrzmiało. Zaraz po powrocie naszych bohaterów do domu pogoda doszczętnie się zepsuła. Może specjalnie żeby jeszcze bardziej podkreślić humor naszej wybuchowej czwórki?
Za oknem po raz kolejny zagrzmiało. Zaraz po powrocie naszych bohaterów do domu pogoda doszczętnie się zepsuła. Może specjalnie żeby jeszcze bardziej podkreślić humor naszej wybuchowej czwórki?
Margaret bała się kiedyś burzy, ale mniej więcej w wieku
dziesięciu lat stwierdziła, że pioruny i grzmoty są od niej o
wiele słabsze, i, że to burza powinna się bać jej, a nie na
odwrót. Alison była jednak zdania, że pogoda ta jest jednym ze
straszniejszych zjawisk i gdy pojawiły się pierwsze pioruny
wyłączyła wszystkie telefony, laptopy, telewizory i inne
urządzenia elektryczne jakie były w domu, a następnie wcisnęła
się pod łóżko Mag, u której spała. Właśnie dlatego Maggie
zbudowała wielki ford z poduszek, krzeseł i koców, by dotrzymać
towarzystwa przyjaciółce w czasie kompletnej histerii. I tak oto
obydwie śpiewały piosenki o złej burzy i modliły się aby pogoda
utrzymała się parę dni, mimo strachu Alis, by uniemożliwić
Alexowi i Niallowi zmuszenia ich do budowania wigwamu zgody.
W domu obok, a dokładniej w pokoju naszego drogiego piłkarza
dwie zgarbione postacie planowały morderstwo-zemstę dla swojego
najlepszego przyjaciela, który wpadł razem w kuzynem blondwłosej
wariatki z domu obok na pomysł godzenia się. Wiedzieli już
wcześniej, że te dwie są niebezpieczne, ale fakt, że Margaret
pożegnała się dziś w Louisem porządnym kopem z kroczę tylko
utwierdził Styles'a i Tomlinsona w tym, że gdy jutro dojdzie do
bójki one ich porządnie uszkodzą, mogli by się niby bronić, ale
przecież dziewczyn się nie biję... Nawet tych najgorszych.
Chłopaki chyba nawet nie zauważyli burzy. Byli zbyt zajęci
rysowaniem planu budowy maszyny tortur dla pogodzicieli* świata.
~~~
Niestety mimo całonocnych modlitw Mag do świętego ,,zajmującego się katastrofami przyjacielsko-wrogimi' około 5 nad ranem przestało padać, a godzinę później wstało piękne słońce i osuszyło całe Lakenwood. Było już jasne, misja ,,Uratować pozostałe spożywczaki w mieście" stworzona przez Alexa i Nialla będzie wprowadzona w życie już za parę godzin.
~~~
Niestety mimo całonocnych modlitw Mag do świętego ,,zajmującego się katastrofami przyjacielsko-wrogimi' około 5 nad ranem przestało padać, a godzinę później wstało piękne słońce i osuszyło całe Lakenwood. Było już jasne, misja ,,Uratować pozostałe spożywczaki w mieście" stworzona przez Alexa i Nialla będzie wprowadzona w życie już za parę godzin.
Gdy
przyjaciółki wstały i po raz drugi skopały Alexowi dupę w ramach
zemsty, zjadły śniadanie (składającego się w najbardziej
cukrowych płatków jakie znalazły w sklepie), i obmyśliły prosty,
ale bardzo skuteczny plan awaryjny gdyby sprawy w lesie poszły za
daleko.
-Już pora
moje misiaczki! - zaświergotał Alex z ogromną torbą przewieszoną
przez ramię (bardzo męsko) Dziewczyny po raz kolejny obrzuciły
chłopaka spojrzeniem, które spokojnie mogłoby zabić i w ciszy
udały się w stronę lasu.
-Mag -
szepnęła Alison w połowię drogi - Jeśli, któryś z tych
bałwanów pozwoli sobie na za dużo to mogę użyć siły?
-Nie
jestem pewna czy to zgodne z zasadami wigwamu zgody, ale tak. -
odpowiedziała po cichu blondynka patrząc czy przypadkiem Alex nie
przysłuchuję się ich rozmowie - Mam w torebce farbę do włosów i
piankę do golenia, więc jeśli stracą czujność lub pójdą spać
to się pobawimy - przyjaciółką zaczęły błyszczeć oczy na
myśl, że Styles albo Tomlinson obudzą się następnego dnia łysi
lub z włosami we wszystkich kolorach tęczy.
-Co do..
-Margaret otworzyła szerzej oczy widząc przed sobą nie trzech, ale
pięciu baranów siedzących na polanie, na której miał być
zbudowany wigwam. Mag w dzieciństwie często przychodziła na tą
łąkę i na większości drzew dookoła były wydrapane jej inicjały
scyzorykiem.
-Dziewczęta -Styles skinął głową z grobową miną-Palanty -Margaret chyba chciała być tak samo kulturalna i także przywitała One Direction
-To
jedziem z tym koksem! -Niall zaklaskał w dłonie i razem z Alexem,
Zayn'em i Liam'em zeszli na bok polany. -Teraz musicie znaleźć
gałęzie i zbudować sobie schronienie! - wykrzyknął i otworzył
paczkę chipsów
-Co?!
-Margaret-
Jakie do cholery jasnej schronienie?! Przecież Alex wziął
namiot... Teraz wszystko staję się jasne! Ten idiota wziął namiot
dla siebie! Niech tylko poczeka aż zostanę z nim sam na sam...
-Widzę,
że nie ma między wami za grosz porozumienia pff... -prychnął
farbowany blondyn -Mags i Louis wy pójdziecie po drewno na opał, a
Harry i Alison po materiały na wasz tymczasowy dom- rozkazał -I
nawet nie próbujcie uciekać, bo i tak was znajdziemy - uśmiechnął
się promiennie
-Nie mogę iść po drewno na opał z Margaret? -zapytała
błagalnie Alis
-Nie,
chcemy jak największych efektów, a z tego co sobie przypominam to
ty i Harry wczoraj napieprzaliście się bagietkami prawię do
nieprzytomności... -tak, na pewno zabiję Alexa i od razu tego
drugiego ciołka. Popatrzyłam na Louisa vel idiota i bez słowa
ruszyłam przed siebie.
-Poczekaj! -głupi Tomlinson, dlaczego jest taki wolny? Ma dłuższe
nogi ode mnie i chyba powinien chodzić szybciej -Zwolnij do cholery!
-jeszcze do tego piszczy jak dziewczyna. Jest niezwykle wkurzający z
tym swoim dziewczęcym głosem.
Po jakiś dziesięciu minutach intensywnego marszu (to chyba jakiś dyscyplina sportowa, powinnam dostać medal) zwolniłam tym samym pozwalając Louisowi mnie dogonić. Chłopak ugiął kolana i oparł się na nich, jak na kapitana drużyny piłki nożnej to ma strasznie słabą kondycję, jak to możliwe, że go przyjęli?
-Dlaczego musisz tak szybko chodzić?! - wykrzyknął z pretensją -Ktoś cię gonił?! wyprostował się splątał ramiona w geście frustracji
-Ty mnie goniłeś głupku -odpowiedziałam spokojnie i podeszłam do najbliższego drzewa -Oświecę cię jeśli jeszcze się nie zorientowałeś, nie lubię cię -dodałam nawet na niego nie patrząc. złapałam najniższą gałąź i podciągnęłam się do góry.
Po jakiś dziesięciu minutach intensywnego marszu (to chyba jakiś dyscyplina sportowa, powinnam dostać medal) zwolniłam tym samym pozwalając Louisowi mnie dogonić. Chłopak ugiął kolana i oparł się na nich, jak na kapitana drużyny piłki nożnej to ma strasznie słabą kondycję, jak to możliwe, że go przyjęli?
-Dlaczego musisz tak szybko chodzić?! - wykrzyknął z pretensją -Ktoś cię gonił?! wyprostował się splątał ramiona w geście frustracji
-Ty mnie goniłeś głupku -odpowiedziałam spokojnie i podeszłam do najbliższego drzewa -Oświecę cię jeśli jeszcze się nie zorientowałeś, nie lubię cię -dodałam nawet na niego nie patrząc. złapałam najniższą gałąź i podciągnęłam się do góry.
Po drzewach wspinałam się od kiedy miałam 6 lat, pamiętam,
że zawsze bawiłam się z Tomlinsonem w małpy. Tak, to była zabawa
na miarę naszego umysłu. Niestety niektórzy z nas nadal tylko do
tej zabawy się nadają... Tak na wszelki wypadek mówię, chodzi o
Louisa. Ja już z tego wyrosłam... prawię. Po chwili byłam na
czubku drzewa, roślina była dość wysoka, więc było z niej widać
dużą część lasu, w którym się znajdowaliśmy. Kochałam
Lakenwood za tą niezwykłość. Przez większość roku było
ciepło, w listopadzie było ponad 20 stopni, ale w grudniu padał
śnieg. Wszędzie rosły drzewa i kwiaty, było wielkie jezioro.
Dziwię się aż, że o tym miejscu nikt nie wie. W oddali widziałam
polanę, na której Alex, Niall, Liam i Zayn siedzieli, i chyba coś
jedli.
-Ale tutaj fajnie! -pisk, cholerny pisk czyli inaczej głos Tomlinsona. Oddychaj Mag, to jest najważniejsze. Pamiętaj zrzucenie go oznacza chwilę zabawy i lata konsekwencji.
-Tak... Jak się tu dostałeś.. Louis? - dziwnie wymawiać jego imię, zazwyczaj zwracam się do niego per idioto. Nowe doświadczenie życiowe!
-Też umiem się wspinać po drzewach Margaret. Jedynym przejściem do twojego pokoju gdy miałem karę było drzewo przecież. -racja. Cholera myślałam, że ty nie wejdzie i będę miała święty spokój - Ej czy to nie tam był nasz domek?! -wykrzyknął z radością wskazując polanę oddaloną może z dziesięć metrów. Westchnęłam cicho i pokiwałam głową
-Nadal tam jest...
-Na prawdę?! Chodź musimy go zobaczyć. Nie byłem w tamtym miejscu od czterech lat! -dlaczego mi się chcę płakać? Mam nadzieję, że z powodu jego głupoty. Tak, to na pewno to. Ja nie płaczę. Nawet przy Alison czy rodzicach. Ja nie płaczę. Wypłakałam się parę lat temu wystarczająco. Następny potok łez mam w grafiku zarezerwowany dla miłości życia której na razie nie widziałam na horyzoncie. Chłopak szybko zszedł w drzewa i pognał do miejsca, którym kiedyś spędzaliśmy większość wolnego czasu. Po drodze się potknął i wywalił na swój ogromny tyłek, ale szybko się podniósł, i biegł dalej. Tak to z powodu jego głupoty chcę mi się płakać. Raczej. Zeskoczyłam z gałęzi, trochę się uspokoiłam, a następnie pognałam za chłopakiem. Oczywiście już po minucie zrównaliśmy się i biegliśmy łeb w łeb. Louis widząc, że za chwilę go wyprzedzę przyśpieszył. Cholera jednak umie biegać!
-Ale tutaj fajnie! -pisk, cholerny pisk czyli inaczej głos Tomlinsona. Oddychaj Mag, to jest najważniejsze. Pamiętaj zrzucenie go oznacza chwilę zabawy i lata konsekwencji.
-Tak... Jak się tu dostałeś.. Louis? - dziwnie wymawiać jego imię, zazwyczaj zwracam się do niego per idioto. Nowe doświadczenie życiowe!
-Też umiem się wspinać po drzewach Margaret. Jedynym przejściem do twojego pokoju gdy miałem karę było drzewo przecież. -racja. Cholera myślałam, że ty nie wejdzie i będę miała święty spokój - Ej czy to nie tam był nasz domek?! -wykrzyknął z radością wskazując polanę oddaloną może z dziesięć metrów. Westchnęłam cicho i pokiwałam głową
-Nadal tam jest...
-Na prawdę?! Chodź musimy go zobaczyć. Nie byłem w tamtym miejscu od czterech lat! -dlaczego mi się chcę płakać? Mam nadzieję, że z powodu jego głupoty. Tak, to na pewno to. Ja nie płaczę. Nawet przy Alison czy rodzicach. Ja nie płaczę. Wypłakałam się parę lat temu wystarczająco. Następny potok łez mam w grafiku zarezerwowany dla miłości życia której na razie nie widziałam na horyzoncie. Chłopak szybko zszedł w drzewa i pognał do miejsca, którym kiedyś spędzaliśmy większość wolnego czasu. Po drodze się potknął i wywalił na swój ogromny tyłek, ale szybko się podniósł, i biegł dalej. Tak to z powodu jego głupoty chcę mi się płakać. Raczej. Zeskoczyłam z gałęzi, trochę się uspokoiłam, a następnie pognałam za chłopakiem. Oczywiście już po minucie zrównaliśmy się i biegliśmy łeb w łeb. Louis widząc, że za chwilę go wyprzedzę przyśpieszył. Cholera jednak umie biegać!
-NIGDY
MNIE NIE DOGONISZ TOMLINSON! JESTEM NIESKOŃCZONA! -wydarłam się i
zaczęłam się śmiać jak opętana patrząc na Louisa będącego
dobre pół metra za mną. Nagle coś twardego postanowiło mi
zawadzić w wygranej. Durne drzewo! -Ałaaa! Louis chyba umarłam
-wyjęczałam leżąc na leśnej ściółce patrząc morderczym
wzrokiem na mojego przyjaciela, który zaczął się dusić ze
śmiechu...
BUM! Drzewo, nawet to samo. Czuję pewnego rodzaju deja vu i nie jestem pewna czy się z tego powodu szczęśliwa czy nie... Wiecie, dawne czasy wracają... Po praz kolejny spotykam się z tą rośliną bliżej niż powinnam...
-Kurwa Margaret! -wszasnął Louis i podbiegł do mnie -żyjesz?
-Nie jestem pewna -wyjęczałam i spróbowałam się podnieść. Tomlinson szybko przyszedł mi z pomacą wyciągając rękę. Podniosłam się z ziemi, otrzepałam mech z bluzki i pobiegłam dalej nawet nie racząc Louisa spojrzeniem. Reszta drogi do polany zajęła mi najwyżej 40 sekund. Chwilę później zza krzaków wyskoczył Louis. Jego włosy żyły złamanym życiem i chyba bliżej zaprzyjaźniły się z ptakami, które postanowiły uwić w nich gniazdo. Tak, zdecydowanie bałam się jak wyglądam ja. Tym bardziej, że przeżyłam gorący romans z drzewem chwile temu. Chłopak wyszczerzył się tak, że jego uśmiech zajmował połowę powierzchni twarzy i podszedł do najwyższego i najgrubszego drzewa w całym lesie. To właśnie na nim, gdy mieliśmy po dwanaście lat. Pamiętam obietnicę, którą sobie złożyliśmy gdy pierwszy raz weszliśmy do środka domku. Dla mnie ta obietnica wygasła wraz z inną, ważniejszą przysięgą... Chłopak odwrócił się w moją stronę
-Wygląda dokładnie tak samo! Tylko schodów nie ma, ale to drobiazg -wzruszył ramionami i zaczął wspinać się na górę. Domek był wielki, nadal nie mogę pojąć, że zrobili go nasi ojcowie, ci sami, którzy składając stół i Ikei musieli wstąpić na pogotowie, ci sami, którzy malując mój pokój porazili się prądem. Domek był zrobiony z ciemnego drewna z małym tarasem na, który kiedyś prowadziły schody, niestety z upływem lat zniszczyły się. Bywałam tu czasami, ale mi nie przeszkadzał brak schodów, najwyraźniej Louisowi też.
Brunet był już w środku domku. Mam tam wejść czy nie? Kiedyś przyrzekłam sobie, że już nigdy nie wrócę do starych czasów, a jednak teraz jestem tu razem z Louisem. Dobra, kto nie ryzykuję ten traci. Podeszłam do drzewa i wspięłam się na górę. Z tego miejsca był piękny widok na polanę. Najfajniej było w wiosnę i lato kiedy rosną tu kwiaty. Są takie różowiutkie, a ja jako blondynka uwielbiam ten kolor, a teraz nawet pasuję mi do włosów!
-Nic się tu nie zmieniło, może ściany trochę wyblakły, ale i tak jest super. Chłopak usiadł w rogu. Myślisz, że już nas szukają?
-Alis pewnie myśli, że chowam twoje ciało -uśmiechnęłam się na myśli o martwym Tomlinsonie pod ziemią.
-Margaret... Obydwoje wiemy, że nie dałabyś rady schować ciała. Zawsze miałaś jakąś część człowieczeństwa w sobie -spojrzał na mnie pobłażliwie
-Ohoho... Oglądam CSI, Agentów NCIS i Kości. Mogę sprawić, że twoja śmierć będzie wyglądać jak wypadek -zaśmiał się
-Jednak ten cały wigwam coś dał, nie kłócimy się już od dobrej godziny! -właśnie, nie kłócimy się, ale teraz wiem, że to tylko tym czasowe
-Pamiętasz,co obiecywałeś gdy byliśmy młodsi? Że będziesz, nie odejdziesz, że pomożesz mi ustać jak będę się łamać. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że obietnice, prośby i wszystko inne ma ograniczenia czasowe... -powiedziałam patrząc na mały napis na ścianie wyryty nożykiem ,,L+M=Najlepsi przyjaciele do końca i trochę dłużej'' -To, że dzisiaj się nie kłócimy nic nie oznacza jest jeszcze jutro, po jutrze i tak dalej. -westchnęłam i wstałam -Jeśli za chwilę nie nazbieramy drewna na opał to wpadną tu Alex i Niall uzbrojeni w gruby sznur i albo nas powieszą, albo zwiążą koło wigwamu i każą śpiewać piosenkę o rybce z jeziora Stone. -chłopak kiwnął głową i również wstał
Wracając uzbieraliśmy spory stos drewna. Gdy dotarliśmy na ,,polanę pokoju'' Alis i Harry'ego jeszcze nie było. Louis nie odzywał się od czasu mojego wzruszającego monologu w domku na drzewie, ułożyliśmy drewno w stos, a następnie dostaliśmy od Niall'a naklejki z uśmiechniętą buźką za dobre sprawowanie.
-Wróciłam! -odwróciłam głowę słysząc krzyk mojej przyjaciółki. Alison miała wyjątkowo szeroko otwarte oczy, nawet jak na nią. -Zbudujmy to i rozpalmy ognisko -rozkazała
Okazało się, że w Harry'm i Louisie zostały jeszcze jakieś resztki człowieczeństwa i co za tym idzie dżentelmeństwa i postanowili, że zbudują wigwam sami. To było dość ciekawe, oglądałyśmy z zapartym tchem jak się kłócą i co chwilę coś się psuję. Nawet Niall się do nas przysiadł i podzielił z nami popcornem. Gdy Horan poszedł na chwilę do domu zorganizować więcej jedzenia (całe zjadł, co jest zadziwiające, bo przyniósł go tyle co dla wojska) odwróciłam się w stronę Alis. Minęła już z godzina, a jej oczy nadal były wielkie jak talerze (moja przyjaciółka zawsze miała nienaturalnie duże oczy, ale tak wyszczerzonych to jeszcze u niej nie widziałam)
-Co jest Alis? -szepnęłam badawczo patrząc na dziewczynę
-To samo pytanie mogę zadać tobie. Tomlinson patrzy teraz na ciebie jakbyć była wróżbitą Maciejem, a z tego co mi wiadomo nim nie jesteś. Wbiłaś mu z tym lesie gałąź w dupę czy co? -roześmiałam się po cichu słysząc wypowiedź przyjaciółki.
-Odpuszczamy sobie? Nie muszę wiedzieć co się stało, jeśli to nie będzie miało dalszych konsekwencji.
-Nie będzie miało -uśmiechnęła się i objęła mnie ramieniem. W Alison kocham tą szczerość do bólu, to, że nie naciska na mnie, to, że z nią mogę robić najgłupsze rzeczy i to, że po prostu jest. Wspaniała z niej przyjaciółka, rozumie, że nie lubię obietnic i to, że jestem dziwnym i chorym człowiekiem, popiera moją nienawiść do ludzi, jest po prostu cudowna.
-Skończyliśmy! -wykrzyknął uradowany Tomlinson i padł na kolana. Alex szybko podbiegł do niego i przykleił mu naklejkę za dobre sprawowanie. To niesprawiedliwe, chłopaki mają już po trzy, a mu tylko po jednej, ale muszę przyznać, że zasłużyli sobie- w miarę. W tej ich niby-chałupie da się mieszkać.
Niall wrócił akurat w momencie gdy zaczęliśmy rozpalać ognisko. Ciekawym faktem też było to, że Alex i Niall mają mini grilla, i tylko my żyjemy ,,odcięci od cywilizacji' Zayn i Liam musieli wrócić do domów, więc zostaliśmy w szóstkę.
Robiło się powoli ciemno. Usiedliśmy we czwórkę przy ognisku i jedliśmy pianki.
-Gramy w jakąś grę? -Harry popatrzył na nas wsadzając do buzi kolejną porcję słodyczy. Kiwnęłam głową w geście zgody i mocniej opatuliłam się kocem -To zagrajmy w grę ,,Jestem dziwny''! -wszyscy spojrzeli niezrozumiale na loczka
-Harry... Mój słodki przyjacielu... Takiej gry nie ma -Louis popatrzył pobłażliwie na loka
-Od dziś jest! Zasady polegają na tym, że idąc zgodnie z ruchami zegara mówimy dziwne rzeczy o sobie, swoje głupie poglądy... Rozumiecie?
-Spróbujmy -westchnęła Alis -Kto zaczyna?
-Ja zacznę -powiedział Harry -Zawszę jak zrobię coś na sto procent to przez chwilę się cieszę, a potem uświadamiam sobie, że gdzieś jest 8-letnie Azjatyckie dziecko, które robi to lepiej -otworzyłam szerzej oczy. C O -Louis teraz ty
-Uwielbiam skórzane kanapy, czuję w nich wielki potencjał. Margaret teraz ty -wszyscy odwrucili głowy w moim kierunku. Co ja mam im powiedzieć? Przecież jak coś powiem to uciekną z krzykiem. Pogrzebałam chwilę w mojej głowie i bez zastanowienia wypaplałam:
-Zawsze gdy jest mi smutno to myślę, że właśnie w tym momencie jakiemuś grubemu, wrednemu dzieciakowi spada lód na ziemię -Zapanowała cisza
-Ty jesteś nienormalna... -Harry patrzył na mnie wielkimi oczami
-Porównujesz się do azjatyckich dzieci pamiętasz?
-Dobra dajcie spokój wszyscy jesteśmy nienormalni, ja uważam, że jeśli policja zamiast psów miałaby gigantyczne pająki na świecie nie byłoby żadnych zbrodniarzy -pokiwałam z uznaniem głową. to mądre... chyba
Reszta ogniska minęła tak samo, niestety Louis i Harry nie ufali nam na tyle żeby pójść spać, więc niezwykły wigwam zgody ukoronowaliśmy wszyscy razem ciągnąc materace Alexa i Niall'a do jeziora i wysyłając ich w podróż w nieznane...
A morał z tego taki, że lepiej nie podpadać przyjaciołom i, że nawet najwięksi wrogowie mają chwilę słabości...
-Wygląda dokładnie tak samo! Tylko schodów nie ma, ale to drobiazg -wzruszył ramionami i zaczął wspinać się na górę. Domek był wielki, nadal nie mogę pojąć, że zrobili go nasi ojcowie, ci sami, którzy składając stół i Ikei musieli wstąpić na pogotowie, ci sami, którzy malując mój pokój porazili się prądem. Domek był zrobiony z ciemnego drewna z małym tarasem na, który kiedyś prowadziły schody, niestety z upływem lat zniszczyły się. Bywałam tu czasami, ale mi nie przeszkadzał brak schodów, najwyraźniej Louisowi też.
Brunet był już w środku domku. Mam tam wejść czy nie? Kiedyś przyrzekłam sobie, że już nigdy nie wrócę do starych czasów, a jednak teraz jestem tu razem z Louisem. Dobra, kto nie ryzykuję ten traci. Podeszłam do drzewa i wspięłam się na górę. Z tego miejsca był piękny widok na polanę. Najfajniej było w wiosnę i lato kiedy rosną tu kwiaty. Są takie różowiutkie, a ja jako blondynka uwielbiam ten kolor, a teraz nawet pasuję mi do włosów!
-Nic się tu nie zmieniło, może ściany trochę wyblakły, ale i tak jest super. Chłopak usiadł w rogu. Myślisz, że już nas szukają?
-Alis pewnie myśli, że chowam twoje ciało -uśmiechnęłam się na myśli o martwym Tomlinsonie pod ziemią.
-Margaret... Obydwoje wiemy, że nie dałabyś rady schować ciała. Zawsze miałaś jakąś część człowieczeństwa w sobie -spojrzał na mnie pobłażliwie
-Ohoho... Oglądam CSI, Agentów NCIS i Kości. Mogę sprawić, że twoja śmierć będzie wyglądać jak wypadek -zaśmiał się
-Jednak ten cały wigwam coś dał, nie kłócimy się już od dobrej godziny! -właśnie, nie kłócimy się, ale teraz wiem, że to tylko tym czasowe
-Pamiętasz,co obiecywałeś gdy byliśmy młodsi? Że będziesz, nie odejdziesz, że pomożesz mi ustać jak będę się łamać. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że obietnice, prośby i wszystko inne ma ograniczenia czasowe... -powiedziałam patrząc na mały napis na ścianie wyryty nożykiem ,,L+M=Najlepsi przyjaciele do końca i trochę dłużej'' -To, że dzisiaj się nie kłócimy nic nie oznacza jest jeszcze jutro, po jutrze i tak dalej. -westchnęłam i wstałam -Jeśli za chwilę nie nazbieramy drewna na opał to wpadną tu Alex i Niall uzbrojeni w gruby sznur i albo nas powieszą, albo zwiążą koło wigwamu i każą śpiewać piosenkę o rybce z jeziora Stone. -chłopak kiwnął głową i również wstał
Wracając uzbieraliśmy spory stos drewna. Gdy dotarliśmy na ,,polanę pokoju'' Alis i Harry'ego jeszcze nie było. Louis nie odzywał się od czasu mojego wzruszającego monologu w domku na drzewie, ułożyliśmy drewno w stos, a następnie dostaliśmy od Niall'a naklejki z uśmiechniętą buźką za dobre sprawowanie.
-Wróciłam! -odwróciłam głowę słysząc krzyk mojej przyjaciółki. Alison miała wyjątkowo szeroko otwarte oczy, nawet jak na nią. -Zbudujmy to i rozpalmy ognisko -rozkazała
Okazało się, że w Harry'm i Louisie zostały jeszcze jakieś resztki człowieczeństwa i co za tym idzie dżentelmeństwa i postanowili, że zbudują wigwam sami. To było dość ciekawe, oglądałyśmy z zapartym tchem jak się kłócą i co chwilę coś się psuję. Nawet Niall się do nas przysiadł i podzielił z nami popcornem. Gdy Horan poszedł na chwilę do domu zorganizować więcej jedzenia (całe zjadł, co jest zadziwiające, bo przyniósł go tyle co dla wojska) odwróciłam się w stronę Alis. Minęła już z godzina, a jej oczy nadal były wielkie jak talerze (moja przyjaciółka zawsze miała nienaturalnie duże oczy, ale tak wyszczerzonych to jeszcze u niej nie widziałam)
-Co jest Alis? -szepnęłam badawczo patrząc na dziewczynę
-To samo pytanie mogę zadać tobie. Tomlinson patrzy teraz na ciebie jakbyć była wróżbitą Maciejem, a z tego co mi wiadomo nim nie jesteś. Wbiłaś mu z tym lesie gałąź w dupę czy co? -roześmiałam się po cichu słysząc wypowiedź przyjaciółki.
-Odpuszczamy sobie? Nie muszę wiedzieć co się stało, jeśli to nie będzie miało dalszych konsekwencji.
-Nie będzie miało -uśmiechnęła się i objęła mnie ramieniem. W Alison kocham tą szczerość do bólu, to, że nie naciska na mnie, to, że z nią mogę robić najgłupsze rzeczy i to, że po prostu jest. Wspaniała z niej przyjaciółka, rozumie, że nie lubię obietnic i to, że jestem dziwnym i chorym człowiekiem, popiera moją nienawiść do ludzi, jest po prostu cudowna.
-Skończyliśmy! -wykrzyknął uradowany Tomlinson i padł na kolana. Alex szybko podbiegł do niego i przykleił mu naklejkę za dobre sprawowanie. To niesprawiedliwe, chłopaki mają już po trzy, a mu tylko po jednej, ale muszę przyznać, że zasłużyli sobie- w miarę. W tej ich niby-chałupie da się mieszkać.
Niall wrócił akurat w momencie gdy zaczęliśmy rozpalać ognisko. Ciekawym faktem też było to, że Alex i Niall mają mini grilla, i tylko my żyjemy ,,odcięci od cywilizacji' Zayn i Liam musieli wrócić do domów, więc zostaliśmy w szóstkę.
Robiło się powoli ciemno. Usiedliśmy we czwórkę przy ognisku i jedliśmy pianki.
-Gramy w jakąś grę? -Harry popatrzył na nas wsadzając do buzi kolejną porcję słodyczy. Kiwnęłam głową w geście zgody i mocniej opatuliłam się kocem -To zagrajmy w grę ,,Jestem dziwny''! -wszyscy spojrzeli niezrozumiale na loczka
-Harry... Mój słodki przyjacielu... Takiej gry nie ma -Louis popatrzył pobłażliwie na loka
-Od dziś jest! Zasady polegają na tym, że idąc zgodnie z ruchami zegara mówimy dziwne rzeczy o sobie, swoje głupie poglądy... Rozumiecie?
-Spróbujmy -westchnęła Alis -Kto zaczyna?
-Ja zacznę -powiedział Harry -Zawszę jak zrobię coś na sto procent to przez chwilę się cieszę, a potem uświadamiam sobie, że gdzieś jest 8-letnie Azjatyckie dziecko, które robi to lepiej -otworzyłam szerzej oczy. C O -Louis teraz ty
-Uwielbiam skórzane kanapy, czuję w nich wielki potencjał. Margaret teraz ty -wszyscy odwrucili głowy w moim kierunku. Co ja mam im powiedzieć? Przecież jak coś powiem to uciekną z krzykiem. Pogrzebałam chwilę w mojej głowie i bez zastanowienia wypaplałam:
-Zawsze gdy jest mi smutno to myślę, że właśnie w tym momencie jakiemuś grubemu, wrednemu dzieciakowi spada lód na ziemię -Zapanowała cisza
-Ty jesteś nienormalna... -Harry patrzył na mnie wielkimi oczami
-Porównujesz się do azjatyckich dzieci pamiętasz?
-Dobra dajcie spokój wszyscy jesteśmy nienormalni, ja uważam, że jeśli policja zamiast psów miałaby gigantyczne pająki na świecie nie byłoby żadnych zbrodniarzy -pokiwałam z uznaniem głową. to mądre... chyba
Reszta ogniska minęła tak samo, niestety Louis i Harry nie ufali nam na tyle żeby pójść spać, więc niezwykły wigwam zgody ukoronowaliśmy wszyscy razem ciągnąc materace Alexa i Niall'a do jeziora i wysyłając ich w podróż w nieznane...
A morał z tego taki, że lepiej nie podpadać przyjaciołom i, że nawet najwięksi wrogowie mają chwilę słabości...
*Nie ma takiego
słowa chyba.
~~~
I OTO ROZDZIAŁ
Po ponad miesiącu. Nie mam żadnego wytłumaczenia. poległam.
Przepraszam, że musieliście ta długo czekać, ale mam nadzieję, że wam to wynagrodziłam.
Jagoda
5 KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ (TE ODE MNIE SIĘ NIE LICZĄ)
~~~
I OTO ROZDZIAŁ
Po ponad miesiącu. Nie mam żadnego wytłumaczenia. poległam.
Przepraszam, że musieliście ta długo czekać, ale mam nadzieję, że wam to wynagrodziłam.
Jagoda
5 KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ (TE ODE MNIE SIĘ NIE LICZĄ)
Whoa! Zbudowali Wigwam zgody! :D I coś NARESZCIE SIĘ DZIEJE między Lou a Margaret :P Ale... czy nie ma czegoś tez pomiędzy Harry'm i Al ? Dobra, nie doszukuje się bo potem nie będę mieć niespodzianki :P
OdpowiedzUsuńEj... Ja chce zobaczyć reakcje Niall'a i Alexa gdy się obudzą :D
Czekam na nn!
Zapraszam do mnie! http://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/05/chapter-xx.html
P.S. Wiesz może z jakiego filmu jest ten pierwszy gif?
Nie wiem właśnie :/ szukałam, ale mi sie nie udało
Usuńhttp://forever-alone-baby.blogspot.com/
Usuń;)
Cześć, to znowu ja :D
Usuńhttp://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/06/chapter-xxii.html
http://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/06/chapter-xxiii.html
Usuńhttp://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/06/chapter-xxiv.html
UsuńHej, kiedy dodasz?
Rozdział boski! *.*
OdpowiedzUsuńps. Ten gif jest z serialu Teen Wolf który oglądam a to jego dwie bohaterki ;)
Fajny rozdział jak każdy mam nadzieję , że rozdział pojawi się nie długo :) .
OdpowiedzUsuńDaleeej plis ten rozdział był cudowny/ Ami xx
OdpowiedzUsuńCudowny blog mówił ci to już ktoś? Ale szkoda że tak długo nie dodajesz next /Klaudia
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały ! ♥ Ja chce zobaczyć reakcje Niall'a i Alexa gdy się obudzą ♥♥♥
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział ! ♥♥
Zapraszam również do mnie. Mam nadzieję, że równiez wpadniesz i skomentujesz ♥ zapraszam serdecznie ♥ http://forbidden-feelings-love.blogspot.com/