Rozdział
4
,,On żyje w swoim świecie na swoim tęczowym kucyku”
-Poznajcie nowe członkinie naszej klasy – powiedział około trzydziestopięcioletni mężczyzna uśmiechając się do swoich wychowanków. Podszedł do drzwi i wyjrzał na korytarz, po chwili znów spojrzał na swoją klasę i podrapał się zdenerwowany po karku – chyba nie poznacie ich teraz, bo zniknęły.
Cała klasa wybuchnęła śmiechem
-A tak w ogóle to kto się do nas przepisał? - spytał farbowany blondyn wcinając orzeszki. U tego nauczyciela lekcje były... swobodne.
-Z tego co mi wiadomo Niall to zostały przepisane na prośbę wychowawczyni – mężczyzna zaśmiał się i znów spojrzał w stronę drzwi – Ciekawe gdzie one są...
-To dziewczyny?! - bożyszcze większości kobiet ze szkoły zaczęło podskakiwać jak piłka, chyba ze szczęścia, że zaliczy kolejne. Styles był specyficznym dzieckiem albo jak kto woli męską dziwką.
Drzwi od sali otworzyły się z głośnym hukiem i do sali weszły dwie dziewczyny. Były swoimi przeciwieństwami. Jedna niska blondynka i druga dość wysoka brunetka, miały grobowe miny, wyglądały trochę jakby przez ostatnie noce nie zmrużyły oka.
-Dzień dobry trenerze – powiedziała niższa i podała mężczyźnie kartkę z informacją od dyrektora. Cała klasa ucichła widząc te dwie, wszyscy doskonale znali owe nowe członkinie klasy. Margaret i Alison patrzyły na swoją nową klasę z niemałym obrzydzeniem, a szczęki osób z ostatniej ławki leżały gdzieś na podłodze. Wszyscy członkowie drużyny piłkarskiej, którzy należeli do tej klasy mieli na twarzach wymalowane najróżniejsze emocje, od zażenowania przez szok po totalne wkurwienie.
-Dobrze, w takim razie tam macie wolną ławkę – mężczyzna wskazał na rząd tuż przed One Direction, a Margaret jęknęła żałośnie. Alison poklepała ją po plecach i pociągnęła w stronę ławki -Czekajcie! - zawołał nauczyciel – Przedstawcie się nam jeszcze – mężczyzna nieświadomy, że właśnie nokautuję przyjaciółki uśmiechnął się do nich i usiadł za biurkiem. Dziewczyny popatrzyły na siebie i chyba telepatycznie przekazały sobie jakąś niezwykle ważną wiadomość podtrzymującą na duchu.
-Margaret – powiedziała blondynka i popatrzyła na swoją towarzyszkę, która szybko się przedstawiła i po chwili obie siedziały w ławce prawie na samym końcu klasy.
~~~ Alison ~~~
Damy radę, damy radę, damy radę... cholera przecież sama w to nie wierze. Minęło dopiero dziesięć minut odkąd siedzimy przed tymi debilami, a Margaret już trzy razy próbowała rzucić się na Tomlinsona i rysuję już piątą jego karykaturę z poderżniętym gardłem na tyle mojego zeszytu od geografii. Przynajmniej już się nie trzęsie ze złości. Odwróciłam się z stronę okna i starałam się ignorować odgłosy chrupania z ławki za mną. Nagle przed moim nosem wylądowała mała karteczka na której rozpoznałam dziwne pismo Mag, oczywiście pisała na różowo, kto by się spodziewał, to był jej blondniczy (spróbuj tylko ruszyć to słowo Weronika to ci nogi z tyłka powyrywam xd) instynkt.
Wprowadzisz się do mnie na tydzień? Będzie biba xd
Twoi rodzice gdzieś jadą? lol
Na zjazd absolwentów, to chcesz?
,,On żyje w swoim świecie na swoim tęczowym kucyku”
-Poznajcie nowe członkinie naszej klasy – powiedział około trzydziestopięcioletni mężczyzna uśmiechając się do swoich wychowanków. Podszedł do drzwi i wyjrzał na korytarz, po chwili znów spojrzał na swoją klasę i podrapał się zdenerwowany po karku – chyba nie poznacie ich teraz, bo zniknęły.
Cała klasa wybuchnęła śmiechem
-A tak w ogóle to kto się do nas przepisał? - spytał farbowany blondyn wcinając orzeszki. U tego nauczyciela lekcje były... swobodne.
-Z tego co mi wiadomo Niall to zostały przepisane na prośbę wychowawczyni – mężczyzna zaśmiał się i znów spojrzał w stronę drzwi – Ciekawe gdzie one są...
-To dziewczyny?! - bożyszcze większości kobiet ze szkoły zaczęło podskakiwać jak piłka, chyba ze szczęścia, że zaliczy kolejne. Styles był specyficznym dzieckiem albo jak kto woli męską dziwką.
Drzwi od sali otworzyły się z głośnym hukiem i do sali weszły dwie dziewczyny. Były swoimi przeciwieństwami. Jedna niska blondynka i druga dość wysoka brunetka, miały grobowe miny, wyglądały trochę jakby przez ostatnie noce nie zmrużyły oka.
-Dzień dobry trenerze – powiedziała niższa i podała mężczyźnie kartkę z informacją od dyrektora. Cała klasa ucichła widząc te dwie, wszyscy doskonale znali owe nowe członkinie klasy. Margaret i Alison patrzyły na swoją nową klasę z niemałym obrzydzeniem, a szczęki osób z ostatniej ławki leżały gdzieś na podłodze. Wszyscy członkowie drużyny piłkarskiej, którzy należeli do tej klasy mieli na twarzach wymalowane najróżniejsze emocje, od zażenowania przez szok po totalne wkurwienie.
-Dobrze, w takim razie tam macie wolną ławkę – mężczyzna wskazał na rząd tuż przed One Direction, a Margaret jęknęła żałośnie. Alison poklepała ją po plecach i pociągnęła w stronę ławki -Czekajcie! - zawołał nauczyciel – Przedstawcie się nam jeszcze – mężczyzna nieświadomy, że właśnie nokautuję przyjaciółki uśmiechnął się do nich i usiadł za biurkiem. Dziewczyny popatrzyły na siebie i chyba telepatycznie przekazały sobie jakąś niezwykle ważną wiadomość podtrzymującą na duchu.
-Margaret – powiedziała blondynka i popatrzyła na swoją towarzyszkę, która szybko się przedstawiła i po chwili obie siedziały w ławce prawie na samym końcu klasy.
~~~ Alison ~~~
Damy radę, damy radę, damy radę... cholera przecież sama w to nie wierze. Minęło dopiero dziesięć minut odkąd siedzimy przed tymi debilami, a Margaret już trzy razy próbowała rzucić się na Tomlinsona i rysuję już piątą jego karykaturę z poderżniętym gardłem na tyle mojego zeszytu od geografii. Przynajmniej już się nie trzęsie ze złości. Odwróciłam się z stronę okna i starałam się ignorować odgłosy chrupania z ławki za mną. Nagle przed moim nosem wylądowała mała karteczka na której rozpoznałam dziwne pismo Mag, oczywiście pisała na różowo, kto by się spodziewał, to był jej blondniczy (spróbuj tylko ruszyć to słowo Weronika to ci nogi z tyłka powyrywam xd) instynkt.
Wprowadzisz się do mnie na tydzień? Będzie biba xd
Twoi rodzice gdzieś jadą? lol
Na zjazd absolwentów, to chcesz?
Zapytam się jeszcze rodziców, ale
pewnie się zgodzą hahaha ejj będziemy same?
Będzie mój starszy o trzy lata
kuzyn, bo mam zakaz zostawania sama w domu na dłużej do 18 roku
życia xd
Co? hahahahaha czemu?
... nieważne
Tydzień z Margaret i jej kuzynem? To może być ciekawe, bo jak się już zdążyłam przekonać nikt z rodziny Rose do normalnych nie należy...
~~~Margaret~~~
-Proszę was, ale naprawdę nie używajcie ognia, nie zniszczcie lodówki i ogólnie jak wrócimy to niech dom będzie stał cały - tata i mama chodzili po całym pokoju, i od dziesięciu minut tłumaczyli mi, i Alex'owi czego mamy nie robić. Alex Rose czyli mój kuzyn- opiekun, który na opiekuna się ani trochę nie nadaję. Al jest ode mnie o trzy lata starszy, ale zachowuję się jak pięcioletnie dziecko.
-Postaramy się niczego nie zniszczyć Billy - chłopak szturchnął mnie w ramie i zabawnie poruszył brwiami. Mój tata popatrzył ma nas i pokręcił z politowaniem głową, pewnie gdyby mógł to by tu z nami został, i razem zrównalibyśmy chałupę z ziemią.
-Musimy się już zbierać, papa kochamy was! - mama pomachała wesoło w naszą stronę i wybiegła z domu, Alex pociągnął mnie za rękę w stronę okna w kuchni, i oboje przyczailiśmy się tak aby widzieć poczynania rodziców. Dorośli wrzucili w błyskawicznym tempie walizki do bagażnika, a potem wbiegli do domu Tomlinsonów. Rodzice tego dupka też jadą, a u niego z tego co wiem nocuję jego 'stado'. Mark i Jay wybiegli z domu razem z moimi rodzicami, a potem w tempie strusia pędziwiatra wskoczyli do samochodu. Czekaliśmy do momentu w którym samochód zniknie z pola widzenia, a gdy już nie było go na horyzoncie szczęśliwi wpadliśmy sobie w ramiona.
-Tak dawno cię nie widziałem mała! - wykrzyknął podnosząc mnie do góry. Alex miał prawie dwa metry i był niezwykle umięśniony. Zawsze przypominał mi Emmet'a ze Zmierzchu i to nie tylko wyglądem, ale także zachowaniem. Był po prostu idiotą, nie wiem dlaczego moi rodzice uważali, że on jest odpowiednim opiekunem dla mnie. Chłopak pisnął i wsadził mnie na stół, a ja ze szczęścia zaczęłam tańczyć chociaż po minie mojego kuzyna wnioskuję, że bardziej przypominało to jakiś afrykański rytuał.
-Mała przystopuj – Alex otarł łzy szczęścia i zdjął mnie z blatu – Jak tak Louis Tomlinson? Może u niego zawitamy? - chłopak uśmiechnął się jak rasowy psychopata i wyjrzał przez okno w którym było widać całe One Direction. Kiedyś razem w trójkę gdy Alex był w Lakenwood, a było to bardzo często, byliśmy nierozłączni.
-Nie... nie dzisiaj – powiedziałam z chytrym uśmieszkiem. Chłopak wyszczerzył się jeszcze szerzej chociaż myślałam, że to nie możliwe.
-O której ma przyjechać ta cała Alison? - zapytał i pochylił się nade mną. Al był jedyną osobą, która miała prawo żartować sobie z mojego wzrostu, kiedyś mógł jeszcze jeden osobnik, ale teraz jest za wspaniały dzień by o nim wspominać.
-Powinna się pojawić za... - popatrzyłam na zegar wiszący na ścianie, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo obok mnie zmaterializowała się brunetka
-Jezu złodziej! Boże Margaret uciekaj! - Alex zaczął biegać po kuchni we wszystkie możliwe strony, ale gdy zobaczył, że nawet się nie ruszyłam stanął -To nie złodziej? - Alison leżała na ziemi i płakała ze śmiechu, a ja po prostu nie umiałam z siebie wydobyć żadnego słowa. Boże widzisz, a nie grzmisz. Dlaczego moi rodzice uważają, że on się nadaję żeby zająć się domem?! Zmieszany chłopak uśmiechnął się jakby nigdy nic i poprawił swoje czarne włosy. -Jestem Alex
-Alison – brunetka wstała z ziemi i została przyciśnięta przez Ala w niedźwiedzim uścisku. Pewnie chodzi o tą niezwykłą więź między osobami, które mają imię na tą samą literę. Gdy chłopak puścił moją przyjaciółkę ponownie się do mnie wyszczerzył i pobiegł na górę. Szybko razem z Ali ruszyłyśmy za nim. Nigdy nie wiadomo co temu imbecylowi przyjdzie do głowy. Alex wyciągnął coś z walizki i pobiegł do mojego pokoju, a tam rzucił się na moje łóżko.
Co? hahahahaha czemu?
... nieważne
Tydzień z Margaret i jej kuzynem? To może być ciekawe, bo jak się już zdążyłam przekonać nikt z rodziny Rose do normalnych nie należy...
~~~Margaret~~~
-Proszę was, ale naprawdę nie używajcie ognia, nie zniszczcie lodówki i ogólnie jak wrócimy to niech dom będzie stał cały - tata i mama chodzili po całym pokoju, i od dziesięciu minut tłumaczyli mi, i Alex'owi czego mamy nie robić. Alex Rose czyli mój kuzyn- opiekun, który na opiekuna się ani trochę nie nadaję. Al jest ode mnie o trzy lata starszy, ale zachowuję się jak pięcioletnie dziecko.
-Postaramy się niczego nie zniszczyć Billy - chłopak szturchnął mnie w ramie i zabawnie poruszył brwiami. Mój tata popatrzył ma nas i pokręcił z politowaniem głową, pewnie gdyby mógł to by tu z nami został, i razem zrównalibyśmy chałupę z ziemią.
-Musimy się już zbierać, papa kochamy was! - mama pomachała wesoło w naszą stronę i wybiegła z domu, Alex pociągnął mnie za rękę w stronę okna w kuchni, i oboje przyczailiśmy się tak aby widzieć poczynania rodziców. Dorośli wrzucili w błyskawicznym tempie walizki do bagażnika, a potem wbiegli do domu Tomlinsonów. Rodzice tego dupka też jadą, a u niego z tego co wiem nocuję jego 'stado'. Mark i Jay wybiegli z domu razem z moimi rodzicami, a potem w tempie strusia pędziwiatra wskoczyli do samochodu. Czekaliśmy do momentu w którym samochód zniknie z pola widzenia, a gdy już nie było go na horyzoncie szczęśliwi wpadliśmy sobie w ramiona.
-Tak dawno cię nie widziałem mała! - wykrzyknął podnosząc mnie do góry. Alex miał prawie dwa metry i był niezwykle umięśniony. Zawsze przypominał mi Emmet'a ze Zmierzchu i to nie tylko wyglądem, ale także zachowaniem. Był po prostu idiotą, nie wiem dlaczego moi rodzice uważali, że on jest odpowiednim opiekunem dla mnie. Chłopak pisnął i wsadził mnie na stół, a ja ze szczęścia zaczęłam tańczyć chociaż po minie mojego kuzyna wnioskuję, że bardziej przypominało to jakiś afrykański rytuał.
-Mała przystopuj – Alex otarł łzy szczęścia i zdjął mnie z blatu – Jak tak Louis Tomlinson? Może u niego zawitamy? - chłopak uśmiechnął się jak rasowy psychopata i wyjrzał przez okno w którym było widać całe One Direction. Kiedyś razem w trójkę gdy Alex był w Lakenwood, a było to bardzo często, byliśmy nierozłączni.
-Nie... nie dzisiaj – powiedziałam z chytrym uśmieszkiem. Chłopak wyszczerzył się jeszcze szerzej chociaż myślałam, że to nie możliwe.
-O której ma przyjechać ta cała Alison? - zapytał i pochylił się nade mną. Al był jedyną osobą, która miała prawo żartować sobie z mojego wzrostu, kiedyś mógł jeszcze jeden osobnik, ale teraz jest za wspaniały dzień by o nim wspominać.
-Powinna się pojawić za... - popatrzyłam na zegar wiszący na ścianie, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo obok mnie zmaterializowała się brunetka
-Jezu złodziej! Boże Margaret uciekaj! - Alex zaczął biegać po kuchni we wszystkie możliwe strony, ale gdy zobaczył, że nawet się nie ruszyłam stanął -To nie złodziej? - Alison leżała na ziemi i płakała ze śmiechu, a ja po prostu nie umiałam z siebie wydobyć żadnego słowa. Boże widzisz, a nie grzmisz. Dlaczego moi rodzice uważają, że on się nadaję żeby zająć się domem?! Zmieszany chłopak uśmiechnął się jakby nigdy nic i poprawił swoje czarne włosy. -Jestem Alex
-Alison – brunetka wstała z ziemi i została przyciśnięta przez Ala w niedźwiedzim uścisku. Pewnie chodzi o tą niezwykłą więź między osobami, które mają imię na tą samą literę. Gdy chłopak puścił moją przyjaciółkę ponownie się do mnie wyszczerzył i pobiegł na górę. Szybko razem z Ali ruszyłyśmy za nim. Nigdy nie wiadomo co temu imbecylowi przyjdzie do głowy. Alex wyciągnął coś z walizki i pobiegł do mojego pokoju, a tam rzucił się na moje łóżko.
– Pamiętasz
wyjazd do Meksyku gdy byłaś w szóstej klasie? Wtedy gdy ten koleś
dał man jakieś ziółka, ale rodzice nam je zabrali? Znalazłem je,
ciekawe co w nich jest?
– Mam
pomysł, spalmy to, jak nas coś jebnie, to znaczy, ze dobry towar,
jak nie to się
okaże że to zwykłe
ziółka. – Alison opierała się o ścianę i patrzyła na nas,
pomysł miała niezły, nie wiedziałam, że z mojej przyjaciółki
taki rebel. Paliłam takie rzeczy tylko raz w życiu i jak nie trudno
się domyślić to właśnie z tym gościem leżącym na moim łóżku.
Alex zrobił dla nas miejsce więc rzuciłyśmy się na łóżko w
znaleźliśmy sobie wygodne pozycję. Alex dał mi jednego skręta,
drugiego dal Alison, a trzeci wziął dla siebie.
Wyciągnęłam moją zapalniczkę zippo i odpaliłam nam to ustrojstwo.
Wyciągnęłam moją zapalniczkę zippo i odpaliłam nam to ustrojstwo.
Smakowało całkiem,
całkiem. Było jak mięta połączona z rumiankiem i lekką nutą
maryśki.
Zawsze gdy byliśmy w odwiedzinach u Ala piliśmy herbatę z tego,
wcześniej, w napoju nie było tego czuć. Czy to możliwe, żeby ten
stary facet kazał nam pić napar z marihuany? I to dzieciom?! No nie
mów, to nie mogło być prawdą. Dlaczego trzy czwarte worka
wypiliśmy zamiast wypalić?! Dobra może dlatego, że wtedy byłam
dzieckiem...
– Mała ja tu czuję marychę. – Alex powiedział pewnie i zaczął się śmiać.
– Mała ja tu czuję marychę. – Alex powiedział pewnie i zaczął się śmiać.
– Ja
też. – Alison miała usta rozciągnięte w uśmiechu, nie
wiedziałam, że wcześniej paliła takie rzeczy, zdarzyło nam się
zapalić papierosa, ale to tyle – I to całkiem dobry towar.
Ok. nie dziwiłam się,
że nas wzięło. Każde z nas wypaliło całego skręta. Z reguły
jeden z Alexem
nam
wystarczał. Nie ważne ile tam było innych ziół, a ile marychy,
wciąż mieliśmy przesrane, ponieważ miałyśmy pomóc razem z
Alison dziewczynom z naszej klasy z balem jakimś tam.
Odsunęłam
moją komodę i otworzyłam tajemną skrytkę.
– Co tam masz? – Alex
zajrzał mi przez ramie, tym samym spadając z łóżka, za bardzo
się
wychylał. Zaczęłyśmy się śmiać z niego.
– To moja skrytka. Mam
tu jedne zapasowe, czyste skarpety. Paczkę papierosów,
butelkę
Gordonsa i jakieś słodycze, coś chcecie?
– A masz tam chipsy? –
Alex popatrzył na mnie z ziemi, gdzie wygodnie sobie leżał na
brzuchu.
Rzuciłam mu paczkę jakiś paprykowych chipsów. Alison dostała
snickersa, a
sama
wyciągnęłam paczkę papierosów. Otworzyłam okno i zapaliłam
jednego.
– Mamy przejebane.
Dziewczyny nas wyczują. – Alison śmiała się z nas. Nie wiem co
było w tym takiego śmiesznego to przecież jej dotyczyło.
– Mała,
jem te chipsy i jem, i jem, a one nie ubywają, jest ich tyle co
było, a jem je już z
pół godziny, co jest?
–Alex zaczął rozwodzić się na temat chipsów, a ja śmiałam
się tak
mocno, że zaczęłam
kaszleć.
Wyrzuciłam
niedopałek przez okno, była dziś okropna pogoda, więc nie było
mowy o tym, że
coś
mogłoby się spalić.
Usiadłam
na łóżku i patrzyłam w przestrzeń, zauważyłam, że Alison
podchodzi do mojego
tajnego
schowka i wyciąga butelkę. Wypiła łyk, później drugi, podała
butelkę mi, zrobiłam to
samo
i podałam butelkę Alexowi. Nie było tak źle, nie wiedzieć czemu,
żadne z nas nie
skrzywiło
się na smak alkoholu. Wchodziło jak woda. Po kilku takich rundkach
płyn się
skończył.
Wtedy Alex zerwał się z podłogi i wykrzyknął:
– Ej młoda będę mieć dziecko! - Alison popatrzyła na Alexa z niezrozumieniem
- Jego narzeczona jest w ciąży – wytłumaczyłam po czym zwróciłam się do Alexa – Nie da się ukryć, Miley wygląda jak słonica. – Roześmiałam się, dostałam od Alison po głowie. – Ał, za co to?
– Ej młoda będę mieć dziecko! - Alison popatrzyła na Alexa z niezrozumieniem
- Jego narzeczona jest w ciąży – wytłumaczyłam po czym zwróciłam się do Alexa – Nie da się ukryć, Miley wygląda jak słonica. – Roześmiałam się, dostałam od Alison po głowie. – Ał, za co to?
– Wybacz,
nawyk mojej mamy, ona pewnie by tak zrobiła. – Wyszczerzyła się
do mnie.
Rzuciłam się na nią i
zaczęłyśmy się turlać po łóżku, w końcu spadłyśmy na
dywan,
niestety
to Alison spadła na mnie, nie na odwrót.
– Ok.
laleczki, koniec tych zapasów w kiślu. W pokoju gościnnym wciąż
są te
wszystkie
poduszki? – Pokiwałam głową. Pokój był zakurzony i zamknięty,
za każdym razem gdy
przechodziłam
obok niego wzdrygałam się, to był zakazany pokój. – Więc
zrobimy mojemu dziecku maskotkę!
– Alex, to są
poduszki, nie miski. – Alison wciąż na mnie siedziała, trzymając
mnie za
ręce
i starała się na mnie plunąć, musiałam się bronić,
przeturlałam się i sama na niej
usiadłam.
– Dziewczynki, koniec
tej gry wstępnej, tatuś Alex ma plan! – Wyszczerzył się.
Zeszłam
Alison, ale złapała mnie za nogę i pociągnęła, wywaliłam się,
a ona chichotała jak
nienormalna.
– Debilka – rzuciłam,
jak już się pozbierałam. Ta tylko otrzepywała się z
nieistniejącego
kurzu.
– Oświeć mnie – zatoczyłam się lekko. – Jaki jest twój
plan wielki T.
– Wielki T.? – zapytał z głupim uśmieszkiem.
– Wielki T.? – zapytał z głupim uśmieszkiem.
– Wielki tato.
– Eeee, myślałem, ze
wielki Trojanie – parsknęłam, Alison wciąż otrzepywała swoje
kolana.
Trąciłam ją łokciem, a ta się wywróciła. Zajebiście zabawne.
– Spokój! –
wrzasnął. Mogę się założyć, że jelenie w lesie się spłoszyły. Biedne jelenie. – A czemu ty
wrzasnął. Mogę się założyć, że jelenie w lesie się spłoszyły. Biedne jelenie. – A czemu ty
masz taką smutną minę?
– Wystraszyłeś
jelenie, a ja lubię jelenie. – Wzruszyłam ramionami, a Alex
zrobił
face
palm, może za mocno bo aż się skrzywił, ale nie obchodziło mnie
to.
Te
jelenie serio miały przesrane, czy ciepło, czy zimno one takie
biedne, muszą biegać po lesie, nikt ich nie dokarmia...
Odwróciłam się na
pięcie i zaczęłam wychodzić z pokoju.
– A ty gdzie idziesz? –
Alison wstała z podłogi i znów wytrzepywała swoje kolana.
– Idę dokarmić
jelenie – rzuciłam przez ramie i chciałam iść po jakieś
jedzenie do
kuchni,
ale wróciłam się do pokoju. – Eee, a co jedzą jelenie? –
zapytałam.
– Twoje zwłoki, jak
zaraz nie zaczniesz współpracować z tatą Alexem! – warknął na
mnie i zaciągnął mnie do dawnego pokoju gościnnego, wrzucił mnie
do niego i poszedł do Alison, którą widocznie wciągnęło
otrzepywanie kolan. Może ona rzeczywiście miał jakieś plamy?
Muszę się temu bliżej przyjrzeć.
Kiedy
weszli do mnie uklęknęłam i zaczęłam oglądać jej kolana.
– Widzisz te plamy? –
zapytała Alis. – Takie duże, czerwone, młoda mi chyba leci krew
–
powiedziała
pewnie, zaczęłam dotykać jej kolan.
– Niieee, nic tu nie
ma, są suche, odpuść. – Wstałam i popatrzyłam na swoje ręce,
które
były brązowe.. –
Eeej, tam serio coś jest. – Ponownie opadłam na kolana. Wtedy
doleciał
do
mnie zapach czekolady. – Stara co zrobiłaś z batonem, który ci
dałam?
– Skąd mam wiedzieć?
– Jesteś cała w
czekoladzie – powiedziałam i oblizałam rękę. – Mhhhmmm
całkiem
dobre.
– Wzruszyłem ramionami i poszłam umyć ręce. Alex w tym czasie
ciągle wchodził i wychodził z pokoju, przynosząc co chwilę
jakieś rzeczy.
– Al, a co ty robisz? –
Złapałam go za ramie, kiedy tak w pewnym momencie znów
chciał
wyjść, normalnie biegał jak struś pędziwiatr czy inne gówno.
Jakby nawet nie zauważył, że go trzymam, choć zacisnąłem rękę
dość mocno na jego ramieniu, pociągnął mnie, nie utrzymałam
równowagi i runęłam jak długa, co oczywiście rozbawiło Alison
tak, że się biedna prawie popłakała. Alex wszedł i wyszedł
jeszcze kilka razy, aż w końcu usiadł zmachany i cały mokry od
potu, na starym łóżku.
– Więc tak – wepchał
mi w ręce jakieś coś, co mnie ukłuło i w szoku stwierdziłam, że
to
igła
– uszyjemy dla niej miśka.
– Ale w sensie, że co masz na myśli mówiąc USZYJEMY?! – Alison wydarła się na niego i
– Ale w sensie, że co masz na myśli mówiąc USZYJEMY?! – Alison wydarła się na niego i
zbladła. – Chłopie ja
się pokuję, wykrwawię, ja już krwawię z kolan.
– Alis, to czekolada.
– JA
KRWAWIĘ CZEKOLADĄ?! – wydarła się przestraszona. Alex znów
westchnął i
podrapał
się po głowie w porażce, ja się śmiałam tak mocno, że nie
potrafiłam logicznie
myśleć.
Igła mi wypadła, upadłam na nią i wbiłam sobie ją w stopę.
Zaczęłam
podskakiwać i kląć.
– Dzieci! – Wrzasnął
Alex. Posądził mnie na łóżku i wyciągnął mi igłę, wytarł
ja o
moje
spodnie i mi ją podał. Do Alison podszedł, położył jej ręce na
ramionach i powiedział
spokojnie:
– Alison, nie krwawisz czekoladą, cholera gdyby tak było, już
dawno wypiłbym
twoją
krew! – Odszedł kręcąc głową.
Alis
podeszła do mnie i szepnęła przerażona:
– Alex jest wampirem,
sam mi to powiedział! – Usiadła w najdalszym końcu pokoju i
starała
się bawić igłą tak, aby się nie ukłuć. Bała się, że Alex
wyssie z niej krew.
– Więc tak frajerki,
wasze zadanie to zszycie tych dwóch prześcieradeł tak, jakbyście
robili
pościel, żeby jedna strona była nie zaszyta, kapiszi?
Byłam
w szoku, ale on serio miał plan. Sam zaczął łączyć na łóżku
poduszki i po wieczności udało nam się zrobić miśka. Był
kulawy, jedno oko miał inne niż drugie, uśmiechał się jakby był
szczerbaty, trochę krzywo go zszyliśmy, ale ogólnie był
najpiękniejszym miśkiem jakiego kiedykolwiek widziałam.
– Jestem głodny –
mruknął Alex i jakimś cholernym cudem wszyscy się podnieśliśmy
i zaczęliśmy biec do kuchni.
Znaleźliśmy tam garnek
z zupą pomidorową, ale Alex chciał koniecznie aby była
z
ryżem, więc wsypaliśmy do niej najpierw trochę ryżu i
pozwoliliśmy się jej gotować.
Potem
jeszcze trochę, aż w końcu całe opakowanie ryżu w niej było, bo
wciąż tego ryżu
było
mało. Zupa się gotowała, a my poszliśmy usiąść przed
telewizorem, skakaliśmy z kanału na
kanał,
aż w końcu poczułam zapach spalenizny. Pobiegłam do kuchni, a tam
zupa żyła swoim
życiem. Zaczęła
wychodzić z garnka. To znaczy ryż, to znaczy… O MATKO! Szybko
wyłączyłam
gaz i patrzyłam na to co się stało.
Za
to Alex niczym nie przejęty wszedł do kuchni.
– O zupa gotowa, chodź
Alison. – Wziął chochle, płaski talerz, widelec, nałożył
sobie
trochę
tego ryżu w sosie pomidorowym, bo jakby włożyć łyżkę do tej
zupy to by stała.
Alex usiadł przy stole i zaczął jeść.
Alex usiadł przy stole i zaczął jeść.
– Eeej,
dobra ta zupa – pochwalił i nałożył sobie kolejną porcję. Tym
razem to była
moja
kolej na zrobienie facepalm’u.
Patrzyłam
na te dwa dziwaki, które jadły zupę z płaskiego talerza,
widelcem, ryż
im
się przesmykał między ząbkami. Ale co tam, wzruszyłam ramionami,
wzięłam łyżkę i
jadłam
prosto z garnka. Poparzyłam sobie język, ale zupa była dobra.
Oczywiście
w pewnym momencie idylla się skończyła. Zadzwonił mój telefon, a
ja
spostrzegłam,
że na dworze jest ciemno.
– Maaaarrrgarreeet?
Gdzie jesteś? – Perrie.
– Ooo Perrie! Moja
znajoma z klasy, jak ja cię kocham, wiesz, ze cię kocham? Czy ja ci
mówiłam dzisiaj, że cię kocham?
– Jesteś pijana!
Dlaczego jesteś pijana? – zapytała podejrzliwie.
–Alex, dlaczego jestem
pijana? – zapytałam kuzyna.
– Bo będę ojcem! –
odpowiedział z pełnymi ustami makaronu, nieugotowanego,
który znalazł w szafce.
Chrupało mu między zębami.
– Bo Alex będzie
ojcem? – zapytałam dziewczyny.
– Jesteś pijana, bo
Alex będzie ojcem? Tylko kto to Alex? I dlaczego teraz się upiłaś
i to z chłopakiem, a nie z kobietą która zaszła z ciążę? –
dopytywała.
– Ej, Perrie, nie
oceniaj mnie. Jestem tylko dziewczyną, którą wszyscy obrażają i
jest szkolną ofiarą skąd mam wiedzieć takie rzeczy? Alison
pomocy! – Rzuciłam telefonem w dziewczynę, o dziwo złapała
– Słucham? A Perrie
cześć, nie, nie dawaj mi Danielle, ja nie jestem pijana
Perrrrieee!!! –zapłakała i oddała telefon Alexowi.
–O część nieznajoma
dziewczyno o pociągającym głosie. Co tam u ciebie? Nie ja pijany
skąd? Margaret uważaj helikopter! – wrzasnął a ja schyliłam
się. Jednak to była tylko mucha, nie helikopter. – Nie,
oczywiście,że nie potrzeba żebyście tu przyjeżdżały, świetnie
sobie dajemy rade. Właśnie zjedliśmy obiad, nie, nie musisz mi
dawać Jade, ktokolwiek to jest. Zresztą ja już muszę kończyć,
kooocham was! – Rozłączył się i oddał mi telefon.
– Mamy przejebane,
prawda? – zapytałam. Alison i Alex pokiwali głowami. – Więc
napadniemy
na barek rodziców, skoro i tak jesteśmy już martwi? - Obydwoje
pokiwali głowami i nalaliśmy sobie po szklance whiskey, później
wznieśliśmy toast jakimś innym napojem wysokoprocentowym,
złapaliśmy po piwie, upiliśmy trochę jakiegoś słodkiego czegoś,
co
pewnie piła moja mama. Na koniec leżeliśmy na kanapie w salonie i
graliśmy w gry wideo.
Oczywiście moje ukochane cheerleaderki musiały w tym czasie przyjechać i nam przerwać cudowny wieczór.
Oczywiście moje ukochane cheerleaderki musiały w tym czasie przyjechać i nam przerwać cudowny wieczór.
– O mój boże! –
sapnęły wszystkie patrząc na was.
– Co braliście?
– Czemu tu tak
śmierdzi?
– Ile wypiliście?
– Śmierdzicie fajkami.
– Alison/Margaret/Ty
ładny chłopaku!!! – wrzasnęły na koniec.
– Ale że coś się
stało? – Alex lekko przysnął i przebudził się, akurat jak
wrzasnęły, –Pali się, gdzie się pali? Uważajcie! – Wstał i
zaczął biec w ich kierunku. Chciał je przykryć swoim ciałem, co
w tym wypadku oznaczało rzucenie się na nie. Mogły tego nie
przeżyć.
– Stój gdzie stoisz
wysoki i umięśniony kolego Margaret i Alison! – Danielle założyła
ręce na piersi. – Co tu się działo? Natychmiast macie nam to
wytłumaczyć!
– Pamiętacie tą
herbatę od szamana? – zapytałam. Dziewczyny popatrzyły na siebie
nic nie rozumiejąc jednak to olałam i opowiadałam dalej – Bo
Alex ją znalazł. Okazało się, że to mieszanka marychy, rumianku
i mięty. No i myśmy trochę jej spalili – wyznałam, pochylając
głowę i czując się jak dziecko w przedszkolu.
– Pantoflarz! –
Alison syknęła w moją stronę, ale po chwili chyba się
zorientowała, że coś nie pasuję
-Wiecie co? Jesteście
fajni – wyznała Perrie i usiadła na oparciu kanapy – Możemy z
wami zostać? - podniosłam ze zdziwienia głowę, zawahałam się
chwilę, ale potem pokiwałam głową na zgodę. Alex widząc to
wyciągnął w kieszeni kolejne dwa skręty i podał nowym koleżanką.
- Jestem Alex i moja
narzeczona jest w czwartym miesiącu ciąży – kuzyn wyszczerzył
się w stronę Danielle i Perrie, które także się przedstawiły i
zaczęły rozmawiać z nim o dziecku. Ich uśmiechy z minuty na
minutę powiększały się. Nachyliłam się nad Alison
-Czy ty widzisz i
słyszysz to samo co ja? - dziewczyna pokiwała głową
-Jaki magiczny proszek
przyniósł na sobie twój kuzyn?
~~~Louis~~~
Alex Rose Alex Rose cholerny Alex
Rose! Kuzyn Margaret albo jak kto woli dziecko większe niż ja i ten
blond krasnal razem wzięci... Jeśli to możliwe. Kuzyn mojej byłej
przyjaciółki od zawsze był nienormalny, a jego przebywanie z
Margaret zawsze oznaczało kłopoty. Za czasów gdy z Mag się
przyjaźniliśmy razem z młodymi Rose'ami odprawialiśmy takie
idiotyzmy, że pewnie to miasto jak i Doncaster zapamięta je na
wieki. Gdy Alex się dowiedział, że już się nie przyjaźnie z
jego kuzynką i ona przeze mnie podobno cierpiała, ja to pamiętam
inaczej, chłopak pożądanie nakopał mi do dupy. Tak, są osoby,
które nie boją mi się przeciwstawić. Od tamtego czasu nie jestem
w dobrych stosunkach z Alexem, chociaż kiedyś bardzo go lubiłem,
ale to inna historia. Dlaczego 'cholerny' Alex Rose? Odpowiedz jest
prosta, chłopak tak samo jak kuzynka ma na drugie imię zemsta.
Zawsze gdy przyjeżdża albo budzie się w lesie lub przypadkowo
zjadam paczka z nadzieniem majonezowym, nie polecam.
~~~
Witam!
Jest piątek wiec dodaje nowy rozdział. Jak widzicie w tej notce o chłopakach jest bardzo, bardzo mało, ale po prostu musiałam wam pokazać postać Alexa. W następnym rozdziale sie zrewanżuje :) Chciałabym tez podziękować takiej jednej szantarzystce dzięki ktorej rozdział pojawia sie juz dzisiaj. Ty wiesz, ze o cb chodzi •+•
Czytam = komentuję
Cześć, zaczełam czytać i przyznaję że jest świetny :D Dopiero ostatnio przeczytałam twój komentarz i oczywiście będę informowała cię o nowych notkach :)
OdpowiedzUsuńI właśnie zapraszam cię na rozdział 6 !
http://this-bloodless-battle.blogspot.com/
Yeah! Nie ma to jak być najaranym :D Świetny rozdział, sądziłam nawet, że w pewnym momencie do ich domu wpadnie Lou, no bo przecież tak cicho to oni nie byli :P
OdpowiedzUsuńMyślałam, że zejdę ze śmiechu jak czytałam akcje z czekoladowym batonikiem :D
Czekam na nn!
Zapraszam!
http://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/03/chapter-viii.html
http://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/03/chapter-vix.html
Usuńhttp://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/03/chapter-x.html
UsuńUuups to znowu ja! :D
Kiedy dodasz nn? :(
Usuńhttp://forever-alone-baby.blogspot.com/2014/04/chapter-xi.html
Pozdrawiam z podłogi xD
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, do tej pory płacze ze śmiechu ;)
Alex Rose ma genialne imię i nazwisko, a wiesz dlaczego? Bo jak w jego imieniu usunie się e i przestawi x z l to wychodzi Axl Rose a to mój ulubiony wokalista ;D
OdpowiedzUsuńA tak szczerze to nie współczuje jego narzeczonej bo myślę, że one jeszcze nie dorósł do bycia ojcem. Jeszcze nie mam o nim zdania ale będzie miał u mnie wielki + jak dokopie Louisowi ^^
Kocham Alexa!!! Heh na serio genialna postać, życzę weny i czekam na next ;*;*
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do LA: http://forever-alone-baby.blogspot.com/p/nominacje.html
OdpowiedzUsuń